Ważna wygrana na własnym parkiecie!
14 kwietnia 2023Aż 106 punktów na własnym parkiecie i tylko 77 straconych. Tak wygląda bilans Arriva Twardych Pierników w meczu z MKSem Dąbrowa Górnicza.
Spotkanie przed rozpoczęciem wyglądało na bardzo ważne z obydwu perspektyw. Arriva Twarde Pierniki potrzebowały wygranej, żeby dalej myśleć o utrzymaniu i nie skomplikować sobie sytuacji na praktycznie niemożliwą. MKS w przypadku wygranej - praktycznie zagwarantowałby sobie utrzymanie. Wszyscy liczyli na zacięte spotkanie, w którym obie strony będą gryzły parkiet, ale wyglądało to tak tylko z jednej strony. Gospodarze na parkiet wyszli bardzo zmotywowani, a w pierwszej piątce od razu do krycie najlepszego strzelca gości - Gerry'ego Blakesa został delegowany Wojciech Tomaszewski, który świetnie wywiązał się z tego zadania - w pierwszej połowie Blakes zdobył tylko 6 punktów. Punktowanie w meczu rozpoczął Aaron Cel, który wykończył dwa podania od Taylera Personsa. Ten ostatni po przechwycie Wojciecha Tomaszewskiego trafił layup, po którym trener Winnicki poprosił o pierwszy czas w meczu, żeby szybko wybić z rytmu torunian. Niewiele to jednak pomogło. Świetne dzielenie się piłką i "Sterling Gibbs on fire" szybko wybiły z głowy plan MKSu. Kolejne cztery akcje Arriva Twardych Pierników kończyły się punktami Gibbsa - trzy bezpośrednio zza łuku, a jedna trzema celnymi wolnymi po faulu przy rzucie dystansowym popełnionym przez Marcina Piechowicza. Po raptem 6 punktach dla gości w wykonaniu Bluietta i Blakesa było już 18:6. Gospodarzom wpadało wszystko, więc minimalnie odpuścili obronę. Pozwoliło to na kilka skutecznych akcji MKSu w wykonaniu Kacpra Radwańskiego i Macieja Kucharka, ale rozpędzone niczym pociąg Arriva Twarde Pierniki nie pozwoliły na odrabianie strat. Na pierwszą przerwę schodziliśmy przy stanie 30:16. Tego popołudnia gospodarzom wychodziło wszystko - z półdystansu trafiał Dallas Walton, Bartosz Diduszko był faulowany po koszem i wykorzystywał celne rzuty wolne, a po trójce Gibbsa było już 37:19. Osiemnastopunktowa przewaga utrzymywała się do połowy drugiej kwarty - wtedy po celnym layupie Waltona było 45:27. Kiedy punkty dołożył jeszcze Stefan Kenić z linii a Gibbs trafił po raz szósty (!) zza łuku - było już 50:29 i było jasne, że teraz trzeba dobrze zarządzać siłami i utrzymać przewagę w drugiej połowie. Wynik do przerwy po skutecznej akcji Personsa i Bluietta brzmiał 60:35.
Druga połowa obyła się już bez większych historii. Arriva Twarde Pierniki kontrolowały przewagę, a MKS mimo wszelkich prób i zmian w obronie nie potrafił znaleźć odpowiedzi na atak naszej drużyny. Dość powiedzieć, że po celnej trójce Trevona Blueitta MKS zniwelował straty do najniższego poziomu w drugiej połowie - 20 punktów przy stanie 76:56. Ostatecznie trzecia kwarta padła łupem gości, ale tylko dwa odrobione punkty nie pozwoliły na chociażby myślenie o wywiezeniu zwycięstwa z Grodu Kopernika. Wynik przed ostatnią częścią gry brzmiał 81:58. W ostatnich 10 minutach już niewiele się zmieniło. Z przebiegu kwart i kronikarskiego obowiązku wypada tylko odnotować, że po trzech minutach gry Arriva Twarde Pierniki osiągnęły najwyższą przewage w meczu - 32 punkty przy wyniku 93:61. Skupienie publiczności zgromadzonej w Arenie Toruń przyciągnęły za to inne wydarzenia na parkiecie. Pierwsze poważne minuty na ekstraklsowym poziomie rozgrywał Paweł Sowiński - syn byłego koszykarza oraz trenera toruńskich drużyn, obecnie dyrektora pionu szkolenia młodzieży w naszym klubie - Grzegorza Sowińskiego. O ile wcześniej Paweł był delegowany do zadań obronnych w tym sezonie czy dogrywania minut kiedy wynik był już rozstrzygnięty - można powiedzieć, że mecz z MKSem był prawdziwym debiutem dla wychowanka Twardych Pierników. Koledzy z drużyny wiedząc, że mecz jest już rozstrzygnięty zachęcali Pawła do grania pod kosz i próby zdobycia punktów. Kiedy na dwie minuty przed końcem Kacper Radwański sfaulował Pawła przy rzucie, a Paweł stanął na linii - wszyscy zgromadzeni kibice mocno go dopingowali. Debiutanckie rzuty wolne znalazły drogę do kosza, a Paweł w ten sposób zdobył swoje debiutanckie punkty w Energa Basket Lidze. Kiedy 1,5 minuty później zaliczył jeszcze wjazd pod kosz zakończony celnym rzutem Arena Toruń wybuchła raz jeszcze, a punkty te - ustaliły wynik spotkania na 106:77. Zwycięstwo to zbliżyło nas do grupy zespołów, które zajmują miejsca od 10 do 15. Po naszym spotkaniu rozgrywany był jeszcze mecz Suzuki Arka Gdynia - WKS Śląsk Wrocław, który zakończył się wygraną tych pierwszych. Gwarantuje to gdyńskiej drużynie utrzymanie. W wyścigu o zapewnienie sobie bezpiecznego miejsca w Energa Basket Lidze na kolejny sezob biorą jeszcze udział Rawlplug Sokół Łańcut, Polski Cukier Start Lublin, MKS Dąbrowa Górnicza, Tauron GTK Gliwice, Enea Astoria Bydgoszcz oraz nasza drużyna. Wszystkie zespoły przed nami - rozegrają spotkania w weekend. Od ich wyników będzie zależało jak będą wyglądać ostatnie dwa tygodnie rozgrywek rundy zasadniczej.
Arriva Twarde Pierniki Toruń - MKS Dąbrowa Górnicza 106:77 (30:16 | 30:19 | 21:23 | 25:19)
Arriva Twarde Pierniki:
Sterling Gibbs 21, Tayler Persons 20, Stefan Kenić 19, Dallas Walton 18, Aaron Cel 8, Kacper Gordon 8, Wojciech Tomaszewski 4, Paweł Sowiński 4, Bartosz Diduszko 2, Joey Brunk 2, Wit Szymański 0, Mateusz Kruszkowski 0
MKS Dąbrowa Górnicza:
Trevo Bluiett 23, Gerry Blakes 21, Joseph Chealey 10, Jarosław Mokrso 8, Marcin Piechowicz 5, Maciej Kucharek 4, Wiktor Rajewicz 3, Kacper Radwański 3, Krystian Zawadzki 0, Kacper Margiciok 0.
